Uśmiech pełen krwi

27 czerwca, 2009

Wszystko się kiedyś kończyć zaczyna, śpiewała pewna kapela. Szczęśliwej drogi już czas i takie tam. Łzy, smutek, żal – za rok nowa Malta. Tymczasem warto troszkę jeszcze napisać o tym, co się działo w piątek  na festiwalu.

Mam dwa typy. Tego dnia prezentowano dwa spektakle o ludziach wybitnych, których losy zaplątały się w sieć historii.

Po pierwsze jest to „Hamlet. Nella Carne il Silenzio” Compagnia Laboratorio di Pontedera. Nie jestem raczej starą osobą, należę bardziej do tych młodych, ale zastanawiam się, co jeszcze można zrobić z postacią Hamleta, żeby mnie zaskoczyć. A no można się okazało. „Hamlet” w reżyserii Roberto Bacciego to rytmiczna szermierka. Spektakl jest interesujący przede wszystkim ze względu na różne zabiegi, tak o to na samym początku słyszymy końcowe słowa Hamleta. Reżyser połączył kilka scen, dla przykładu scena szaleństwa Ofelii została zaprezentowana w realiach sceny z grabarzami, czy scena spowiedzi Klaudiusza i przedstawienia organizowanego przez Hamleta. Tylko on jest sobą w tym świecie, jako jedyny nie przeistacza się w inną postać. Pozostałe sześcioro aktorów stale przybiera rolę kogoś innego. Postacie się dublują, chwilami jest dwóch Klaudiuszów czy dwie Gertrudy. Jesteśmy ludźmi przechodnimi wobec Hamleta, który ciągle podnieca ludzi teatru. Tazio Torrini włożył dużo energii w zbudowanie kolejnego wizerunku Hamleta, postaci, która podąża za swoim losem i mierzy się z czasem. Bardzo ciekawa scenografia i nastrój wokół aktorów sprawia, że warto to obejrzeć. Uwaga spektakl jest w języku włoskim, a napisy nie są rewelacyjne i synchronicznie wyświetlane. Polecam przypomnieć sobie jego historię. Poza tym słowa, słowa, słowa… nie są najważniejsze, działania aktorów opowiedzą Wam wszystko, co najważniejsze jest w tym przedstawieniu.Amleto

Jednak prawdziwe dzieło, majstersztyk scenograficzno-muzyczny zobaczyłam o 22.00 na Dziedzińcu Różanym. Był to oczywiście Tomasz Pandur ze swoim teatrem i spektaklem „Caligula”. Trzeci cesarz rzymski pragnie uczynić Rzym teatrem, marzy o wystawieniu księżycowego przedstawienia – niebieskiej tragedii pełnej okrucieństwa, ofiar i szczęścia. Kaligula jest samotnikiem na swoim dworze, który stopniowo odsuwa się od jego szaleńczej osoby. Myślę, że Pandurę nie interesują tak bardzo sprawy polityczne, tym zajął się dawno temu Swetoniusz, który wykrzywił nam spojrzenie na rzymskiego władcę, jako tyrana; skupia się na potrzebach egzystencji tego człowieka. Historia marzeń Kaliguli rozgrywa się w poetyckiej przestrzeni. Scena jest basenem, jeziorem wypełnionym po brzegi wodą, na której stoją cztery wielkie skały, które w zależności od sytuacji będą przyjmowały różne konfiguracje. A muzyka, dźwięki świerszczy, podświetlona tafla wodna budują atmosferę nocy, niepokoju i napięcia. Pandur podsuwa inną lekcję historii człowieka. Kaligula nie jest jeden, tkwi w każdym z nas, wielu aktorów gra tę samą postać. Jest hybrydą osobowościową, raz epatuje agresją, za drugim razem kurczy się i rzuca na wodę w akcie desperacji, bezradności. Kaligula ma pełne usta krwi, kiedy się uśmiecha, jeździ na złotym rydwanie, oczy jego są czarne i niespokojne. W tym obrazie jest coś bardzo przerażającego. Spektakl jest pomieszaniem trzech kolorów – czerni, czerwieni i złota. Jednak nie dajmy się zwieść, przecież jesteśmy w teatrze, czekamy na brawa i oklaski, tego też oczekuje Kaligula. Nie udało mu się wystawić księżycowego widowiska, dopiero 20 lipca 1969 roku na Księżycu rozegra się prawdziwy teatr…

Caligula

Żywy obraz

27 czerwca, 2009

Konkurs na żywy obraz jest rozwiązany! Bilety na dzisiejszy spektakl „Caligula” powędrują do koleżanki Julii, która zainspirowana „Mistrzem i Małgorzatą” Bułhakova stworzyła ciekawą kompozycję. No i proszę:

Małgorzata pijąca spirytus

Behemot-ka z wódeczką (grzybek już zdjedzony)

Małgorzata z Behemotem

Pippo Delbono

26 czerwca, 2009

Trzeci dzień Malty należał do Pippo Delbono. Będzie trochę prywatnie. „La menzogna” jest moim czwartym jego spektaklem, który widziałam. Za każdym razem pozostawiał we mnie uczucia nie do opisania. Wstrząs, który zapewnia swoimi przedstawieniami na długo zostaje w pamięci. W przypadku „Kłamstwa” jest podobnie. Delbono jest dyrygentem swojego teatru, bierze udział w spektaklach, nadzoruje działania sceniczne. To włoski Tadeusz Kantor, który swoją osobą wprawia w ruch wszystkie elementy na scenie.

„La menzogna” znaczy kłamstwo. W prezentowanym na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Malta spektaklu opowiada o prawdziwym zdarzeniu, które miało miejsce w turyńskiej fabryce stali w ubiegłym roku. Był to pożar w zakładach ThyssenKrupp, gdzie zginęło siedmiu hutników – dyrekcja umyła ręcę, całą winą zostali obarczeni pracownicy. Pippo Delbono jest bezwzględny, na ludzkie cierpienie reaguje impulsywnie i tworzy spektakl pełen kontrastowych obrazów, wypełnionych bezlitosną prawdą o człowieku. Odtwarza, jakby w zwolnionym tempie, życie prostych ludzi – pracowników fabryki. Obserwujemy ich codzienne przygotowania do pracy, konieczne czynności, które pozwolą im zbudować normalny świat. Przychodzą, ubierają się w robotniczy strój, jedzą śniadanie i powolnym krokiem udają się w miejsce, gdzie nie czeka ich nic nowego. Proza życia, która pozwala przeżyć życie. Po drugiej stronie narracji scenicznej widzimy ludzi na stanowiskach, którzy rządzą tymi, co chodzą w szarych kombinezonach. Sami są ubrani w kostiumy próżności, perwersyjnej osobowości, która obrzydza i budzi co najmniej niesmak. Bogaci bawią ludźmi niższego stanu, traktują ich jak zwierzęta. Są budowniczymi ludzkiego zoo, każdy obiekt jest ciekawy, jeżeli nie dotyczy ich samych. Upodlenie człowieka sprawia im przyjemność, bo przecież to zabawka, która nie ma prawa głosu, więc można z nią robić co się żywnie podoba. Nie widzą nic złego w tym, że uprzedmiotawiają drugą osobę. Najlepiej zakryć jej twarz, rozebrać i fotografować, zaglądać światłem w krocze, robić obrzydliwy, bezpłciowy rentgen. To, co bezmyślni kapitaliści robią z człowiekiem można porównać z ludzkim zoo. Człowiek jest dla nich kimś, kogo można zamknąć w klatce i wystawić na pokaz jego ułomności, wyszydzić coś, z czymś się urodzili. W końcu pożar zabija siedmioro ludzi.
Środki ekspresji przerażają, nieustający ludzki jazgot, szczekanie ludzi niższej klasy na polecenie tych z wyższych sfer wywołuje dreszcze. Ale to nie koniec tej obezwładniającej kakofonii, apogeum demonicznych sił drzemiących w człowieku jest szaleńcze uderzanie stalową rurą we wszystko, co pobudzony człowiek jest w stanie napotkać. Przeraźliwy ryk rysuje przestrzeń konfliktu międzyludzkiego, który kończy się tylko w momencie śmierci jednej ze stron. Człowiek zostaje zdegradowany przez czynniki niezależne od niego. Jedyne co potrafi to szczekać, bełkotać bez znaczenia, wypluwać z siebie słowa pozbawione sensu. Czy dlatego lepiej jest zaciskać zęby i pracować dla korporacji, która ucieka od odpowiedzialności? Jedno jest pewne, człowiek jest zwierzęciem, wyjącym na czworakach istnieniem, poddanym działaniom siłom wyższym od niego. W każdym z nas tkwi ziarenko fałszu, nikt nie jest zupełnie szczery. Nieważne na jakiej płaszczyźnie życiowej się to rozgrywa, istotne jest to, że jest to kłamstwo. Bez nieprawdy pewnie nie doszlibyśmy tam, gdzie jesteśmy w chwili obecnej. Życie zwyczajnie skażone jest tym paskustwem. Przychodzimy na świat z płaczem i z nim odchodzimy. Delbono próbuje nam udowodnić, że każdy jest wartościowy – głuchy, chory na zespół Downa, a czasem jest nawet piękniejszy przez swoje ułomności. Teatr, który tworzy wraz ze swoimi aktorami jest czymś wyjątkowym, ponieważ sięga po elementy autobiograficzne, te szczere i ujmujące. Pippo Delbono nie ma żadnych tajemnic przed swoją publicznością.

Nie ukrywam, że Pippo Delbono jest dla mnie ważnym reżyserem, którego estetyka budowania spektaklu mi odpowiada. Są to obrazy człowieka w różnych wariantach, od karnawałowych, perwersyjnych kostiumów po naturalne, nagie ciało bez żadnych upiększeń. Jego spektakl pozbawiony jest iluzji, stosuje brechtowską metodę wyobcowania. Nie pozwala widzowi wejść totalnie, całym sobą w emocje, które w nim powstają. Wszelkie przerwy na piosenkę, zapalanie świateł, czy obchodzenie widowni z aparatem fotograficznym mają pomóc odbiorcy obiektywizować prezentowany świat. Delbono mówi: uwaga jesteśmy w teatrze, ale tu jest dużo z otaczającego nas świata. Aktorzy to postacie sceniczne, żyją podwójnie. Są z jednej strony sobą, wchodzą w przestrzeń spektaklu wraz ze swoimi ułomnościami, doświadczeniami, z drugiej strony na tym gruncie budują fikcyjne role. Dwa światy nakładają się na siebie i tworzą inny wymiar, wymiar teatru.

Siedziałam w pierwszym rzędzie. Atakowali mnie szczekaniem, swoją bliskością i zapachem. Zaraz po spektaklu potwornie się rozpadało. Tak na rozładowanie emocji.

Malta. Dzień drugi.

25 czerwca, 2009

Festiwale mają to do siebie, że niemożliwym jest wszystko zobaczyć – choćby się bardzo chciało. Warto wiedzieć, że oprócz teatralnej fiesty na Malcie są różne imprezy towarzyszące. Dla przykładu bardzo interesująca była prezentacja projektu Joanny Rajkowskiej „Minaret”. Artystka próbuje zrozumieć przestrzeń miejską, oswaja ją swoimi często kontrowersyjnymi realizacjami. Potrzebujemy tego, bo pobudza nas to do dyskusji.

Co na wczorajszej ścieżce teatralnej? Teatr Porywacze Ciał („More Heart Core”)uwalniał naszego wewnętrznego szakala, psa, który w nas drzemie. Na biesa są różne sposoby, przede wszystkim możemy go kusić zapachem karmy – wyjdzie, kiedy zgłodnieje. Możemy też przejść do drastyczniejszych działań, dozwolone jest łamanie krzeseł, kopanie poduszek, można sobie również przekląć. Szakal jest naszym drugim obliczem, rodzimy się z nim, gdy dojrzewa staje się nieznośny. Głupie niezmycie naczyń jest dla niego pokarmem, wtedy szaleje i ma nad nami władzę. Jednak spokojnie! Porywacze Ciał potrafią go ujarzmić. Potrzebujemy więcej serca w sercu! I dużo plasteliny, o tak lepienie malutkich żyraf to jedna z metod na tego zapyziałego i bezwzględnego wewnętrznego kundla. Dużo śmiechu, dużo kolorów, dużo prawdy, która odpowiednio podana rozluźnia wszystkie członki.

Kolejnym przystankiem na mojej trasie było Harakiri Farmers i ich drugi projekt „Beat Hotel”. Dominika Knapik i Wojtek Klimczyk to zeszłoroczni zwycięzcy Nowych Sytuacji, którzy w tym roku postanowili zmierzyć się z problemem mitologii amerykańskiej. Swoją fizycznością, cielesnością opowiadali o zjawisku „reinkarnacji” kulturowej. Ile jest prawdy w politycznym świecie? Gdzie w tym wszystkim jest zwykły człowiek? Harakiri Farmers wykorzystując postmodern dance zakreślali narrację ruchem. Ich ciała napięte, naprężone w działaniu, sztywne i spętane przez swoje ograniczenia opowiadały o kryzysie, w jakim znajduje się obecnie Ameryka i reszta świata. Tego typu performance wymagają bezpośredniej obecności. W jakim sposób opowiedzieć ruch drugiego człowieka? „Beat Hotel” należy zobaczyć, żeby poczuć rytm ich ciał, momentami nerwowy, czasami bolesny. Fotografie Pusa niech Wam trochę opowiedzą:

Beat HotelBeat Hotel

Beat Hotel

Beat Hotel

Widziałam również przedstawienie plenerowe Asocjacji 2006 „Rabin Maharal i Golem”. Było już ciemno, wszyscy z niepokojem spoglądali na niebo. Czy będzie padać? Dziedziniec Starej Rzeźni zamienił się w przestrzeń rozgrywek realności i transcendencji. Juda Loew ben Bazalel dopuścił się największej zbrodni, popełnił karygodny czyn – tchnął życie w glinianego fantoma – narodził się człowiek. Czy na pewno? Golem był bez duszy rozumiejącej – neszama, przez co nie mógł mówić. Żydowski Prometeusz został wykluczony z życia społecznego, ludność wołała o pomstę do nieba. Aniołowie śmierci i miłości walczyli o słowo prawda, innymi słowy o materię, z której powstał Golem. Każda próba stworzenia homunkulusa kończyła się zagładą, znamy to chociażby z historii Fausta. Nikt na Ziemi nie ma prawa bawić się w Demiurga,  wszystko podporządkowane jest woli Boskiej, ktokolwiek będzie ingerował w Boski plan zostanie potępiony. Lech Raczak buduje historię niespójnego społeczeństwa pełnego obłudy, zdolnego do największych okrucieństw. Religia jest przyczyną wielu przykrości i katastrof międzyludzkich. Przestrzeń sceniczna była podzielona na dwa obozy, na końcu których znajdowały się ekrany z wizualizacjami. Niesamowity efekt dawały również wielkie obiekty teatralne zrobione przez Piotra Tetlaka i jego pomocników, które odbijały się na na ruchomych białych planszach. Walka o racje toczyła się na ogromnych kukłach i metalowych schodach przy pięknych dźwiękach żydowskiej muzyki.

Rabin Maharal i Golem

Asocjacja 2006

Rabin Maharal i Golem

Sidewalk Disco!

25 czerwca, 2009

Na chwilę nie o spektaklach. Malta tętni życiem za dnia i w nocy! Można się o tym przekonać w klubie festiwalowym po przysłowiowych godzinach! Wystarczy, że założysz słuchawki na uszy i dźwięk poniesie Cię w zupełnie inne przestrzenie. Skaczesz do woli przy rytmach, które lubisz! Z głośników leci zupełnie inna muzyka niż w Twoich słuchawkach. Obserwujemy się nawzajem – daje to dużo radości. Tworzymy sobie wspólnie mały nocny teatr, który dostarcza mnóstwo pozytywnej energii! Ja tańczę do The Knife a ktoś inny do latynoskich dźwięków! Pomimo muzycznej różnicy znajdujemy wspólny rytm, potrafimy wspólnie tańczyć! No i ile w tym z teatru! Pomyśl o tym! Genialny pomysł na imprezę! Jeżeli nie byłeś jeszcze na tym w klubie festiwalowym na Rynku to żałuj!

Za kilka godzin najświeższe relacje z drugiego teatralnego dnia na Malcie!

Minął pierwszy dzień Malty. Świetna pogoda, dużo ludzi – prosimy o więcej! Na Starym Rynku wielka wrzawa, czuje się klimat wakacyjnego lenistwa. Klub festiwalowy, który mieści się w samym sercu Rynku był wypełniony po brzegi podczas wieczornych koncertów. Ludzie bawili się do co najmniej do 4 nad ranem! Malta rządzi! Dobra, ale do rzeczy.

Dane mi było zobaczyć wczoraj „Mewę” Kompanii Doomsday. Stara Rzeźnia to – podkreślam raz jeszcze rewelacyjne miejsce dla teatru. Tylko po wczorajszym spektaklu pomyślałam sobie, że może jednak bardziej dla plenerowych przedstawień, gdzie człowiek nie siedzi równiutko na krzesłach i nie gimnastykuje się, żeby dojrzeć fragment ciała aktora, bo głos niósł się bez problemu. Pewnie marudzę. „Mewa” w wydaniu białostockich aktorów była czymś z pewnością przewrotnym, była teatrem w teatrze teatru. Potrójny teatr, potrójna narracja. Czworo aktorów wypełniło całą przestrzeń, zarówno dramatu, jak i teatru. Stałe wychodzenie z roli, szaleństwo językowe, wariacje w języku rosyjskim czy angielskim wyznaczało rytm przedstawienia. Aktorzy na oczach widzów tworzą spektakl, od początku odczuwa się wrażenie bycia na próbie – wszystko w nieładzie, czytanie scenariusza, szukanie dekoracji, ustalanie postaci, prawie jak na próbie u Stanisławskiego, tylko bez większej psychologii! Sygnał do widza – uwaga tu się rozgrywa teatr, macie na nas patrzeć, wszystko to jest złudzeniem, my przerywamy tę iluzję, zobacz ta woda, co kapie mi na głowę jest prawdziwa, można tak rozumieć ich zachowanie sceniczne. Co się liczy na scenie? Improwizacja, ale ta zaplanowana i przemyślana. Aktorzy odwrócili porządek dramatyczny, przyjmując konwencję quasi-kabaretową podbili serca widowni, to znaczy moje na bank. Jedno jest pewne, są to aktorzy niesamowicie elastyczni w swojej ekspresji. Wielość ról, w których musieli się odnaleźć jest na to dowodem. Od komedii, poprzez farsę, do smutku i histerii – to klasa sama w sobie! Sądzę, że mają znakomite podejście do sztuki, która weszła już do klasyki światowego dramatu. To nie tradycyjny Czechow w skostniałej formie. Kompania Doomsday bawi się konwencją, znakowością sceny, wreszcie samym słowem. „Chciałbym nosić Twoje buty” to wyznanie miłosne pada w języku angielskim, wywołuje salwy śmiechu. Można by zarzucać tej niezależnej grupie aktorów, że stosują proste zabiegi komiczne, robią z Czechowa jarmarczne dzieło, ale właśnie dzięki temu, że operują EFEKTEM przedłużają żywot tego tekstu. Żywioł teatru polega na symbiozie tragedii i groteski, na złapaniu balansu między śmiechem a płaczem. Prawda stara, jak nasz świat.

Kompania Doomsday "Mewa"

Rozdaję nowe bilety!

22 czerwca, 2009

Cały czas trwa konkurs dotyczący ŻYWYCH OBRAZÓW, za które można wygrać dwa bilety na spektakl Tomasza Pandury „Caligula”!!! Na zgłoszenia czekam do 26 czerwca.

Poza tym ogłaszam NOWY KONKURS! Do wygrania bilety na Nowe Sytuacje – dwa bilety na Pieczoną Bułę 25. 06 o godz. 18.00, poza tym dwa bilety na Ba-Ku 25.06 o godz. 21.00 oraz kolejne dwa bilety na Oprawców 26.06 o godz. 23.00! Wystarczy odpowiedzieć bardzo szybko na pytanie:

CZY W NOWYCH SYTUACJACH BYŁ PREZENTOWANY JAKIŚ SPEKTAKL DLA DZIECI? Jeśli tak – podaj tytuł i reżysera.

Bilety będzie można odebrać w Centrum Festiwalowym – pasażu kultury przy Arsenale.

Maltę znajdziesz wszędzie!

22 czerwca, 2009

Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta promuje się w całym mieście.

Biblioteka Raczyńskich

ul. Jackowskiego

Poniżej prezentuję krótki fotoprzewodnik po wybranych miejscach w Poznaniu – tutaj też będzie się działo podczas Malty! Fotografie wykonała koleżanka Pus, której ulubionym hobby jest poranne wstawanie.

Most Jordana by PuS

Na Moście Jordana 24 czerwca o godzinie 22.00 odbędzie się premiera spektaklu Małgorzaty Dziewulskiej „Maria de Buenos Aires”. Poznańską Śródkę zaczaruje tango operita Astora Piazzolii. Horacio Ferrera w swoim libretcie opowiedział historię prostytutki Marii, która wraca na ziemię w pewnym celu… Spektakl zapowiada się co najmniej wybornie! Noc, śpiew Joanny Rawik, Martina Alvarady, taniec Mikołaja Mikołajczyka, wizualizacje na pobliskich budynkach i pulsujące tango. Czegoś więcej potrzeba, żeby rozpocząć wieczór?

Stara Rzeźnia by PuS

Tego miejsca nie trzeba specjalnie przedstawiać. Stara Rzeźnia to idealna przestrzeń dla artystów, ale również dla handlarzy, którzy co niedzielę wystawiają tam swój towar – od plastikowej lalki bez jednej nogi, porcelanowych delfinów, niemieckich słodyczy, aż po meble „antyczne”. Znajdziesz tam wszystko, czego potrzebuje twa dusza!

W Starej Rzeźni zaprezentuje się opisana przeze mnie niżej Kompania Doomsday (23 i 24 czerwca, godz. 20.00) oraz Asocjacja 2006 ze swoim nowym spektaklem „Rabin Maharal i Golem” (23 i 24 czerwca, godz. 23.00).

Stara Drukarnia by PuS

Kolejny poznański budynek, który obdarzony został tym samym przydomkiem, co wiele innych obiektów w mieście i  kolejna wspaniała przestrzeń. Tym razem to Stara Drukarnia. Na Malcie kolejna premiera! Teatr Porywacze Ciał 24, 25 oraz 25 czerwca o godz. 18.00 wystawi „More Heart Core!” – dwudziesty autorski spektakl Katarzyny Pawłowskiej i Macieja Adamczyka. Z jakimi mitami pop-kultury zmierzy się tym razem jedna z najważniejszych niezależnych grup teatralnych w Polsce?

Stare ZOO by PuS

Pora na Nowe Sytuacje i Stare ZOO. „Schron” to produkcja Ba-Ku Teatr, który poszerza działalność Baraku Kultury. Przemek Prasnowski znany przede wszystkim z Teatru Strefa Ciszy organizuje spektakl w miejscu, gdzie „Żaby alarmują”. Uprasza się o zakup biletu oraz zalogowanie na stronie http://www.schron.com.pl. Cel jest przede wszystkim jeden: bezpieczeństwo ludzkości.

Dworzec PKP Garbary

Powoli nasza wędrówka dobiega końca, ale nie martwcie się. Pus będzie nam towarzyszyła do końca Malty! Ostatnie zdjęcie to peron dworca PKP Garbary, no peron jak peron. Już 25 i 26 czerwca o godz. 23.00 zamieni się w audiowizualną bombę. Grupa Oprawcy to kolejny zespół kreatywnych ludzi, którzy prezentują się na Malcie w Nowych Sytuacjach. „Miejski powidok” to multimedialna akcja w plenerze, w której – mówią autorzy – przeciwstawione sobie zostaną tłum i jednostka.


Bileciki bileciki

20 czerwca, 2009

Kto nie był wczoraj na dubstepie w Eskulapie ten trąba! Kto nie jadł dzisiaj lodów Maryli na Śródce ten większa trąba! Będzie zupełnie nie teatrologicznie. Zbyt słoneczny dzień na mądrości o sztuce. Mam dla Was wspaniałą ofertę, z której nie sposób nie skorzystać! Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie – do wygrania dwa bilety na „Caligulę” Tomasza Pandury! Kiedy? 27 czerwca o godzinie 22.00 na Dziedzińcu Różanym – polecam, o jakże bardzo! Polecam również przeczytać mój wpis na blogu o Pandurs.Theaters!

Konkurs: każdego, kto ma twórcze podejście do rzeczywistości uprzejmie upraszam o stworzenie ŻYWEGO OBRAZU, sfotografowanie go i przesłanie do mnie na maila (a.kopiewska@gmail.com) do 26 w nocy albo 27 rano – o 9.00 wychodzę z domu! Nie mam zamiaru się wymądrzać i przytaczać historii tego zjawiska artystycznego, ale uwierzcie mi, że to jedna z najstarszych form parateatralnych! To może być cokolwiek, lubisz jakiś obraz, rzeźbę, masz swojego idola – pokaż to sobą! Zabaw się swoim ciałem, ucharakteryzuj się! Abstrakcja też dopuszczalna! Lubisz „Pana Tadeusza”, „Łyska z pokładu Idy”? Wybierz ulubioną scenę i ją odtwórz, potem utrwal na fotografii. Poczuj ducha Malty w sobie!

No i warto, oj jak warto udać się na ten spektakl! Dla przypomnienia pokażę Wam, kto jest jego twórcą!

Tomaz Pandur